Zderzenie cywilizacji w Serocku
“To nie jest normalne” usłyszałam głos dobiegający z lewej. Głośne “WRAAAAAA” dochodziło z prawej. Odwróciłam głowę w kierunku artykułowanej mowy, by zobaczyć młodego chłopaka wylegującego się na trawie w towarzystwie ładnej dziewczyny w bikini.
Chłopaczek z dezaprobatą spoglądał w kierunku grupy festiwalowiczów oddających się jakimś dzikim praktykom. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, dodał coś o “miejscu publicznym” i nietrafionej ucieczce z Warszawy w poszukiwaniu spokoju.
Kontakt wzrokowy został nawiązany, więc rzuciłam tylko “Nom, trochę głośno” i zaskoczona tym zderzeniem z alternatywną rzeczywistością poszłam pomoczyć nogi w rzece.
Fakt, sama nie czułam się na siłach, by zbliżyć się do grupy warsztatowej, która z niewiadomych mi powodów przeniosła się z terenu festiwalu nad sąsiadującą z nim Narew. Wcześniej, zaciekawieni podeszliśmy tam, żeby podglądać trwający już warsztat (coś o zarządzaniu emocjami w związku). Właśnie trwała sesja, w której ochotnicy dawali upust swoim negatywnym emocjom. Jeden gość był na tyle skuteczny, że zajęło mi całe 10 sekund, by podjąć decyzję o ucieczce. Nic na to nie poradzę, że chłonę energię jak gąbka, przez co często będąc jedynie świadkiem konfliktu (niekoniecznie werbalnego) jestem zmuszona się czym prędzej ewakuować! W przeciwnym razie zamieniam się w kłębek nerwów.
Hogwarts Nadchodzi
Abstrahując od tej mojej małej ułomności, szanuję i jak najbardziej wspieram podobne inicjatywy i ostatnie co by mi przyszło do głowy to to, że ci ludzie nie powinni tego robić albo się z tym ukrywać.
Zdaje się, że słowo “normalne” wyparowało z mojego słownika gdzieś pomiędzy kursem nauczycielskim jogi w jakże niestandarowo nazwanej Szkole Przebudzenia i Uzdrawiania, szamańską podróżą w poszukiwaniu duchowego przewodnika prowadzoną przez niemiecką joginkę, szamankę i mistrzynię Reiki, a wysłuchiwaniem odgłosów warsztatu Rebirthing urządzanych cyklicznie przez mojego sąsiada z domku na kurzej łapce w środku tajskiej dżungli….
Teraz na powrót dociera do mnie, że bycie autentycznym, szczerym i otwartym, może być nie na miejscu. A przynajmniej nie jest to wskazane w miejscu publicznym! Publicznie trzeba się mieścić w normie i tyle. Tyle że na Festiwalu z Wibracjami w nazwie, nie spodziewałam się spotkać nikogo “normalnego”… a tu ktoś “z zewnątrz” i wali mnie “normalnością” po głowie.
Gwoli sprawiedliwości, rozumiem, że ludzie się irytują jeśli szukając spokoju wybywają z miasta, a tu zastają ich dzikie ryki. Jednak na warkot motorówki sunącej po Narwi nikt się jakoś nie obrusza. Na podlane procentami dźwięki radiowej audycji imprezowej też nie. To jest zupełnie NORMALNY sposób na spędzenie weekendu nad polską rzeką, jeziorem, morzem. Normalny i kwadratowy.
Także chwała ufoludkom! Niech żyje dziwactwo! Nadchodzimy…
Festiwal Wibracje – normalność jest już passe
Szczęśliwie nie wyglądało na to, aby którykolwiek z uczestników Festiwalu Wibracje specjalnie krępował się swym “nienormalnym” zachowaniem. W grupie siła, hej! To, co nie jest normalne dla przeciętnego mieszkańca naszego pięknego kraju i może sprawić, że czuje się nieswojo, tutaj jest na porządku dziennym.
Jak można się było spodziewać Festiwal Wibracje jako Festiwal Alternatywnych Nurtów Wiedzy, zebrał najprzeróżniejszej maści dziwaków – szukających szczęścia poza materią, upojonych miłością do świata, naładowanych energią słoneczną, kolorowych ludzi, tropicieli zjawisk paranormalnych, praktyków niestandardowych terapii, czarujących fengszuje, poszukiwaczy duchowości, kochanków natury.
O takich:
Tutaj mogli być sobą, tu nienormalność jest oczywista. Wręcz pożądana! Bez narażania się na pobłażliwe uśmieszki można uśmiechnąć się do nieznajomego, zagadać z ludźmi w kolejce po wege przysmaki, mówić o miłości, tańczyć w deszczu, dać się porwać rytmowi bębnów, wyginać śmiało ciało… Znajomość kroków nie jest wymagana.
Tematyka dostępnych warsztatów to wszystko co może zainteresować homo sapiens liberi.
Przez medycynę naturalną, rolnictwo ekologiczne, permakulturę, budownictwo oraz wynalazki i nowe technologie, po fizykę kwantową, psychologię, szamanizm i duchowość.
Można było porozmawiać o systemach edukacji, mechanizmach globalnego systemu i zjawiskach paranormalnych, posłuchać koncertów i gongów, praktykować jogę i medytację w różnych formach.
Fajnie było dołożyć też swoją cegiełkę i zaprosić do zabawy w jogę całą rodziną. Szczęśliwie miałam wsparcie dobrych dusz, które pomogły stworzyć i uchwycić piękne momenty. Do obejrzenia tu:
Była to pierwsza edycja tego festiwalu, ale wygląda na to, że Festiwal Wibracje jest zapowiedzią nowego gatunku wydarzeń, które coraz śmielej wkraczają do Polski.
Dołącz do cyrku
Dlaczego warto uczestniczyć w tego typu imprezach? Oto kilka subiektywnych argumentów za otwarciem się na nienormalność i podążeniem za białym króliczkiem:
# 1: Atmosfera akceptacji – swobodnie spędzisz czas w przychylnej atmosferze. Twoją pasją jest dzierganie na drutach? Interesujesz się Reiki? Jesteś weganinem albo żywisz się energią słoneczną? Możesz się przyznać bez obaw. Nikt nie zacznie rzucać żartów o cierpiących warzywach.
Tutaj bez skrępowania pośmigasz na boso, pomedytujesz pod drzewem, pogadasz o szamańskich rytuałach, nieznajomi poczęstują Cię naparem z własnoręcznie zebranych ziół, potańczysz w deszczu i poprzytulasz się z nieznajomymi, pograsz z nimi na bębnach, misach a nawet na gałęziach.
Możesz być sobą. No chyba, że wolisz być jednorożcem, wtedy zawsze bądź jednorożcem!
# 2: Rodzinne klimaty – nie wiem, jak sprawa się miała w pozostałe dni, ale w niedzielę nie uświadczyłam nikogo żłopiącego piwo. Dostępne różne aktywności dla dzieci natury – mogą ganiać po trawie na bosaka i nikt się krzywo nie będzie patrzył.
# 3: Masa wykręconych ciekawych ludzi – na takie wydarzenia ciągną niezwyczajni ludzie – ktoś przytula drzewa, kto inny tańczy z wiatrem, jeszcze inny tropi teorie spiskowe. Wystawcy, to nie typowe biznesy. To ludzie z pasją tworzenia i dzielenia się nią z innymi. Szalenie inspirujące!
Więcej info znajdziesz na stronie Festiwal Wibracje oraz na Facebookowej grupie Festiwal Wibracje Official.
Kto był? Jakie wrażenia? Kto nie był, bo mu nie leżało? Czy wpis Cię przekonał, że jest czego żałować?