Khao Tom albo congee (kondżi) to po prostu zupa ryżowa, którą można spotkać w całej Azji Południowo-Wschodniej i w Chinach. Azjaci zazwyczaj jedzą ją na śniadanie. W tym rejonie, „śniada się”, jak mawia znajomy góral, na ulicy, tj. na miniaturowych stoliczkach przycupniętych przy garkuchniach (najczęściej taki wózek serwuje tylko tę jedną zupę i tylko w określonych godzinach).
Popularna jest też opcja wzięcia khao tom na wynos – w plastikowym woreczku. Stąd tajska ryżówka zyskuje u mnie miano „zupy w torbie”, co przywodzi mi na myśl czasy dzieciństwa i oranżadę sprzedawaną w torebkach na plaży w Sopocie.
Pierwszy raz zdarza mi się wziąć tę zupę na wynos, na dworcu autobusowym ruszając w drogę z Luang Prabang do Vang Vieng w Laosie. Byłam lekko zdziwiona, kiedy pani podała mi siatkę z gorącą zupą w jednym przezroczystym woreczku foliowym, i porcją przypraw w drugim i zieleniną w trzecim. Musiałam nieźle kombinować żeby ją później zjeść, ale inna pani użyczyła zastawy i jakoś poszło.
Z kolei najlepiej wspominam khao tom Mammy z garkuchni przy 7/11 w Sri Thanu na Koh Phangan w Tajlandii. Może dlatego, że przez ponad dwa miesiące stołowałam się tam regularnie. Za całe 20B czyli ok 2 zł, dostaje się worek z zupą, wbitym w nią świeżym jajkiem (i tak się zetnie w tej gorącej zupie) i zieleniną. Czasem ciężko się załapać, bo jedzą to głównie lokalsi i garkuchnia zamyka się o 7 rano. To nie jest dobra pora dla białasów, wiadomo.
Powróciwszy do zachodniej cywilizacji, tęskni mi się za tą zupą strasznie. Tam tęskniłam za kapustą kiszoną, tutaj za ryżówką. Babie nigdy nie dogodzisz. Tęsknota popycha mnie do ostateczności… biorę się za GOTOWANIE!
Uwaga, podaję składniki
Moja zupa będzie przygotowana na styl tajski.
- 1 i 1/2 szklanki ryżu
- głowa ryby
- 1 seler łodygowy drobno posiekany
- 1 łyżka stołowa świeżego otartego korzenia imbiru
- 2 duże szalotki, drobno posiekane
- 1 łodyga trawy cytrynowej pokrojonej w kawałki około 2 cm długości
- 2 łyżki stołowe tajskiego sosu rybnego
- 1 łyżka stołowa soku z limonki
- 1/2 pęczka świeżej posiekanej kolendry
- opcjonalnie 250 g tofu pokrojonego w kostkę lub mielonego mięsa wieprzowego (może jednak oszczędzicie świnkę?)
Khao Tom krok po kroku
Tradycyjnie nie mam wszystkich składników, ale to nic nie szkodzi… Zamiast szalotki dodaję normalną cebulę (cebula to cebula, nie?) i pora (prawie jak większa szalotka to się wyrówna). Lubię też marchewkę więc dorzucam.
[Btw, macie jeszcze wątpliwości, dlaczego moje pierniki nie są piernikami? Zgadza się, trzymanie się przepisów nie jest moją mocną stroną. Tak już mam, że się nie zrażam takimi szczegółami jak brak jakiegoś składnika. Jedna uwaga, w tym przypadku ryżu, trawy cytrynowej i kolendry nie da się zastąpić]
Okej, to do dzieła:
1. Wrzucam ryż do wody, solę i gotuję około 20 min (Tajowie używają resztek z dnia poprzedniego) a głowę ryby daję kotu
2. Kiedy ryż zaczyna być miękki dorzucam selera, imbir, cebulkę i trawę cytrynowa (oraz pora i marchew poza przepisem)
3. Gotuję, aż wyjdzie papka o konsystencji owsianki
4. Wyrzucam trawę cytrynową (można zostawić, ale jest niezjadliwa), można dodać tofu lub wieprzowinę (tym razem pomijam), sos rybny, kolendrę, sok z limonki (zastępuję cytryną – jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma) i podduszam 5 minut.
Ta daaaa! Khao tom gotowa.
Co prawda, w wersji autorskiej, ale o smaku zbliżonym do oryginału. I o to chodzi. Tylko torebek brak.