Kilka lat temu, nawiązałam znajomość z pewnym niebywale oryginalnym osobnikiem imieniem Prot. Tak, jest takie imię.
Zdarza się, że jakiś gość znający go lata, z głupia frant zapyta:
Prot, a jak Ty właściwie masz na imię?
Trudno w to uwierzyć, nawet jak się je słyszy setki razy. A co dopiero, gdy po raz pierwszy?! (Sorry Procie, ja zawsze wiedziałam, że to Twoje imię! I uważam, że jest w dechę. Jakbym miała dzieci, to bym je tak nazwała.
Bardzo to jest zabawne wychodzić z Protem na miasto. Jako osoba o otwartej głowie i otwartej gębie, co i rusz z kimś zagada. Wtedy wypada się przedstawić. Zawsze jest z tego niezły ubaw. Ale Prot potrafi wybrnąć z sytuacji. Bo i gołębie serce ma i litując się nad skonsternowanym człowiekiem, przedstawia się w następujący sposób:
Cześć jestem Prot. Tak jak Protazy, tylko cztery litery.
(Ponoć teraz zmienił Protazego na Prototyp, co w sumie bardziej mi do Prota pasuje.)
Dlaczego o Procie wspominam? Przypomniało mi się to wszystko ostatnio, kiedy przeniosłam swoją działalność do Polski. Jak widzisz nazwałam mój projekt Jee Yoga… i oczywiście ludzie nie wiedzą, jak to ugryźć.
Na swoją obronę powiem, że nazwę wymyśliłam w czasach, kiedy planowałam jeszcze osiąść na stałe w Tajlandii. Moimi uczniami byli głównie anglojęzyczni turyści i nie mieli z tym żadnych problemów. Cóż, możliwe jeszcze tam wrócę i będzie jak znalazł!
Mała dygresja, bo Jee ma dość fajną historię. Mianowicie słowo pochodzi z hinduskiego horoskopu postawionego mi przez pewnego samozwańczego guru z Rishikesh w Północnych Indiach. Jest to jedna z lepszych akcji, wśród moich azjatyckich przygód.
Według tego pana w pomarańczowych szatach, z siwą brodą i śmiesznym akcentem, jest to dźwięk Wszechświata w momencie, w którym się urodziłam. W trakcje odpowiedniej ceremonii, którą ze mną owy Guru przeprowadził, zostało mi nawet nadane imię pochodzące od tego dźwięku – Jeeweshwari Devi. Czekaj, to jeszcze nie wszystko.
Wyglądało to tak, że podałam miejsce, datę i godzinę narodzin, a Pan Guru to obliczył korzystając z jakiś tajemnych, starodawnych metod. Dostałam cały raport z wykresami (z których oczywiście niczego nie mogłam wyczytać), charakterystyką osobowości i horoskop na cały kolejny rok. Obłożony i zbindowany. Profeska.
Trochę energii w formie Indyjskich Rupii zasiliło wtedy budżet Guru… a później przypadkiem się dowiedziałam, że takie rzeczy można sprawdzić w necie. Za darmo. Nie ma się co dziwić. Takie są uroki Indii. A w podróży robi się różne rzeczy, żeby później było co opowiadać. Zresztą z tym panem wiąże się jeszcze kilka grubszych akcji. Ale to innym razem.
Co do samej nazwy, to nie można zapominać, że Jee w sanskrycie oznacza Duszę. Tak przynajmniej twierdził Guru… czyż nie ładnie się wpasowuje?
Także, choć niezbyt jaram się horoskopami i raczej ich nie czytam, to uważam, że ta historia jest warta uwiecznienia. Jest też wystarczająco zabawna, by wykorzystać ją w nazwie mojej firmy, zajmującej się takimi poważnymi rzeczami jak Oświecenie. (Tradycyjnie po angielsku brzmi znacznie lepiej – Enlightenment).
Wracając do tematu. Różne już wersje wymowy Jee Yoga słyszałam – Jii Joga, Jee joga, Gi Joga… i tutaj z pomocą nieszczęśnikom głowiącym się jak to wymówić, przyszedł stary znajomy. To znaczy, przyszedł mi do głowy. Eureka! Wymyśliłam:
Jee Yoga – Dżi jak w Jeep, tylko bez „P”.
Dzięki Procie.