Medytacja
Mówisz, że próbowałaś, że fajna sprawa, że owszem pomaga, ale przecież tak ciężko wytrwać! Jeszcze trudniej się tak zorganizować, żeby się zebrać i medytować systematycznie. Oj znam ten ból. Dlatego nie piszę dziś o tym, jak wspaniała jest medytacja i jakie zarąbiste korzyści z niej płyną. Dziś będzie o tym, jak zhakować życie, żeby przemycić medytację i wgrać ją sobie na stałe do systemu.
Idealne warunki do medytacji
Kiedyś to ja medytowałam! Umówmy się, trzeba się naprawdę wysilić żeby mieszkając na tropIkalnej wyspie bez większych obowiązków, będąc budzoną przez śpiew ptaków i szum morza, nie znaleźć czasu i ochoty na medytację.
Ale nie ma lekko. Na własnej skórze przekonałam się, że o wiele trudniej regularnie medytować, kiedy się mieszka w mieście, pracuje na etacie i ma dostęp do wszystkich możliwych rozpraszaczy. Odkąd wróciłam do “normalnego” życia, mój reżim medytacyjny poszedł na łeb, na szyję. Choć może to dlatego, że nigdy go nie było? Po prostu w pewnych okolicznościach przyrody, rzeczy dzieją się same.
Skoro tak, to czemu nie stworzyć sobie warunków, w których medytacja dzieje się sama?
Niekoniecznie trzeba się od razu wyprowadzać do głuszy. Skądinąd jest to bardzo pomocne, choć mało realne. Oto trzy triki, które niczym Trojan podszywający się pod ciekawe dla użytkownika aplikacje, zaimplementują ukrytą funkcję „Spontaniczna Medytacja” w Twoim życiu.
1. Niech życie stanie się medytacją
Osho mówił, by medytować w każdej chwili swojego życia i by wszystko stało się medytacją.
Jeśli nie wiesz kim był Osho, to powiem Ci, że to był jeden z najszczęśliwszych gostków na ziemi. Taki jogin hedonista. Budda Zorba. Duże Dziecko. Jeśli chcesz żyć pełnią życia i jednocześnie zostać świętym, posłuchaj rady Osho.
Zastanów się, co robisz codziennie i użyj tego jako medytacji. Po prostu ustal sobie, że nie będziesz myśleć o niczym poza tym, co masz do zrobienia. Proste.
Kiedy jesz, po prostu jedz. Kiedy pijesz, po prostu pij. Kiedy biegniesz na przystanek, po prostu biegnij. Nie wrzucaj fotek na Insta. Nie przeglądaj feedu na Fejsiku i nie pisz z nikim na czacie. A mogę czytać książkę? Nie, nie możesz.
To co wtedy robić? Po prostu skup się na wykonywanej czynności. Zacznij obserwować swoje odczucia. Najłatwiej zacząć od reakcji organizmu – masz przed sobą słodko pachnącą, świeżą i kolorową porcję smoothie bowl (może być stejk jeśli wolisz, ale mnie w to nie mieszaj). Jak reaguje Twoje ciało kiedy na nie patrzysz, wąchasz, smakujesz? Jeśli nie wiesz jak zacząć, przeczytaj mój wpis MEDYTACJA + CZEKOLADA = PYSZNA PRAKTYKA UWAŻNOŚCI DLA DZIECI I DOROSŁYCH. Zacznij od przyjemności.
2. Wykorzystaj technologię
Tak wiem, technologia to złooo. Sprawia, że jesteśmy mniej uważni, nieobecni, oderwani od rzeczywistości. No to dawać mi ją tutaj i przeciągnąć na swoją stronę.
- Ustaw przypomnienia w telefonie. Bez stresu, nie chodzi o wydarzenie w kalendarzu, które będziesz przesuwać z godziny na godzinę. Potraktuj to jako zabawę, quest.
Niech w czasie, w którym zazwyczaj wracasz z pracy Twój telefon zapyta “Co dzieje się za oknem?” czy “Możesz policzyć chmury?” albo „Hej! Jak się czujesz?”. Fajnie jak ktoś się o Ciebie troszczy… kiedy inni wlepiają gały w komóry, Ty zatroszcz się o siebie sama.
- Włącz funkcje ograniczające w telefonie. Tryb „nie przeszkadzać” ma teraz chyba każdy smartfon. Wyciszy powiadomienia przychodzące z aplikacji a Ty będziesz mieć święty spokój i skupisz się na ważniejszych rzeczach, niż kolejny status z kotem.
- Ustaw podpis elektroniczny „Z wdzięcznością”. Każdego tygodnia wysyłasz setki e-maili z automatyczną stopką „z poważaniem”. Nuda. Możesz zastąpić tę automatyczną czynność każdorazowo wpisując inną formę „Z wdzięcznością”, „Serdeczności”, „Dużo dobrego”. Zastanów się, jak naprawdę chciałabyś zakoczyć rozmowę z tą właśnie osobą. Gwarantuję Ci, że ludzie to zauważą. Będzie miło, a do tego to taka mini medytacja, która pozwala zatrzymać się na dwie sekundy i być uważnym przed naciśnięciem „Wyślij”.
3. Znajdź swoje plemię
Jakikolwiek nawyk zdecydowanie łatwiej buduje się w otoczeniu ludzi praktykujących ten nawyk. W ostateczności wystarczy, jeśli Twoje otoczenie nie będzie Ci przeszkadzać.
Nawet jeśli lubimy myśleć o sobie, jako samotnych wilkach, silnych osobowościach, liderach, to jednak nigdy nie jest tak, że wszystko zawdzięczamy tylko sobie. Może i banał, ale wart przypomnienia w dobie skrajnego indywidualizmu. Stajemy się silniejsi dzięki ludziom, którzy nam sprzyjają. Znajdź takich w swoim środowisku albo poza nim. Oni Cię zmotywują, poprą i popchną.
A może po prostu stuknij się w głowę, usadź szanowną na te 5 minut dziennie i najzwyczajniej w świecie ODETNIJ SIĘ.