Jeżeli utrzymujesz się lub chcesz zarabiać na chlebek wytworami własnej kreatywności, to najcenniejszym elementem Twojego wyposażenia nie jest laptop, ukochany iPhone, aparat fotograficzny czy też gitarrra, ale Twój własny, piękny umysł.
By wielkim artystą być, trzeba mieć nieźle w czubie! Ale nie od napojów wyskokowych lecz od idei, strumienia pomysłów, niesamowitej intuicji! Jakkolwiek to nazwiesz, Twój umysł po prostu MUSI być płodny i niezawodny. Jak go pobudzić? Czym tu zadziałać? I najważniejsze – czy da się to wytrenować?
Oczywiście możesz oprzeć swój proces twórczy na alkoholu czy dragach (albo jednym i drugim) i spróbować zostać drugim Jacksonem Pollockiem, Żenis Żoplę albo Hunterem S. Thompsonem. Jednak nie polecam tego rozwiązania, jako że wiąże się ze sporym ryzykiem przedwczesnego opuszczenia planety Ziemia. No chyba, że celujesz w Keitha Richardsa, to życzę powodzenia!
[nie czuję kiedy rymuję, ha!]
Jeśli nadmierna stymulacja nie jest w Twoim guście, proponuję uspokojenie i wyciszenie, które da Ci większe zrozumienie siebie i dostęp do pokładów własnej kreatywności.
Medytacja głupcze!
Gdy tak po prostu siedzisz i obserwujesz, widzisz jak niespokojny jest twój umysł. Jeśli będziesz próbował go uciszać, to tylko pogorszy sprawę. W końcu jednak on się uspokoi sam, a ty dostrzeżesz subtelniejsze aspekty wielu spraw. To moment, gdy do głosu dochodzi twoja intuicja, widzisz sprawy jaśniej i jesteś bardziej obecny w rzeczywistości. Twój umysł zwalnia, a ty czujesz wielką przestrzeń każdej mijającej chwili. Rozumiesz wiele więcej niż przedtem. To umiejętność, którą musisz stale trenować. – Steve Jobs
Stefana nie ma co porównywać z Keithem, jeśli ustalimy, że pozostawanie przy życiu jak najdłużej jest dla Ciebie celem drugorzędnym w stosunku do utrzymania wysokiego poziomu kreatywności w długoletniej perspektywie.
Wyczytałam w internetach, że “Steve Jobs był nie tylko pionierem w technologii komputerowej. Był również pionierem w technologii mózgu”. Jak na mój gust, trochę to zbyt daleko idące stwierdzenie, bo gość tylko wykorzystał techniki, które są w obiegu od tysięcy lat. Mógł się co najwyżej przyczynić do rewolucji w dizjanie i tego, że medytacja weszła do głównego nurtu i trąbi się o niej na każdym kroku.
Nie słyszałeś? Wyobraź sobie, że ludziki w Dolinie Krzemowej (i nie tylko) siedzą nie robiąc nic, a ktoś im za to płaci… kapitalizm zszedł na psy!
(Ponoć są i tacy, którzy wypisali się z biznesu dzięki tym programom i już nie wspierają imperium zła. Yes! Yes! Yes!).
Nie tylko dla artystów – kreatywność, innowacyjność to Twoja natura
Kreatywność to prawo przysługujące z urodzenia wszystkim istotom i wszyscy tęsknimy aby wyrażać ją w różnych formach i na różne sposoby. Kiedy jest wyrażona to jest tam ogromne poczucie radości i wielkie uczucie dobrostanu rozkwita w umyśle – twierdzi pan Dzigar Kongtrul Rinpoche, a musi wiedzieć co mówi, bo nie dość, że jest artystą to jeszcze buddyjskim lamą.
Według niego kreatywność może być rozumiana jako praktyka i ekspresja Twojej własnej natury. Możesz znaleźć swoją drogę do natury przez kreatywność; albo możesz wyjść od natury aby wyrazić kreatywność. Obie możliwości to najwyższy wyraz potencjału Twojego umysłu.
Kreatywność to Twoja natura a Twoim obowiązkiem jest tworzyć, czyli! O ile świat byłby piękniejszy, gdyby każdy mógł zrobić coś swojego. Tylko jak tu znaleźć to coś?
Holendrzy sprytnie przebadali medytację
Poważne badania nad fizjologicznym oddziaływaniem medytacji i relaksacji zaczęto wykonywać już w latach 60-tych i wielokrotnie udowodniono długotrwały wpływ na procesy myślowe, w tym tworzenie nowych, twórczych pomysłów. Teraz dowiadujemy się, że różne formy medytacji mają różny wpływ na kreatywność.
Jest to wynik badań przeprowadzonych przez psychologów poznawczych Lorenza Colzato i Dominique Lippelt w Leiden University.
Ci mili Państwo, posadzili 19 ludzików (twierdzą, że zdrowych na ciele i umyśle), zrobili z nimi wizualizację, która była punktem odniesienia, a następnie kazali im medytować przez 35 minut przed wykonaniem dwóch zadań na kreatywność (2 x 5 minut).
Zadania opierały się na dwóch metodach pomiaru kreatywności:
(wybaczcie to koślawe tłumaczenie, ale nie znalazłam polskich odpowiedników)
- “Rozbieżne” myślenie, które pozwala na wygenerowanie wielu nowych pomysłów. Mierzy się je stosując Alternate Use Task coś jakby “alternatywną metodę zadaniową”, gdzie zadaniem jest wymyślenie, jak największej liczby zastosowań dla danego obiektu, na ten przykład długopisu.
- “Zbieżne” myślenie, to z kolei proces, w którym trzeba znaleźć jedyne rozwiązanie dla danego problemu. Do pomiaru używa się metody Remote Associates Task – uczestnicy badania dostają trzy pozornie niepowiązane ze sobą słowa takie jak „czas”, „włosy” i „odcinek” i są proszeni o zidentyfikowanie wspólnego mianownika… w tym przypadku – „długi”.
Tak to sobie wszystko zgrabnie wymyślili, by porównać dwa typy medytacji – FA i OM.
- Medytacja Focused Attention – typ medytacji opierający się skupianiu uwagi na myśli lub obiekcie (na ten przykład oddechu). Cała reszta zamieszania – jakiekolwiek doznania cielesne, hałas lub natrętne myśli są aktywnie ignorowane przez przekierowanie uwagi z powrotem na wybrany punkt.
(Jak dla mnie, najtrudniejsza forma medytacji).
- Medytacja Open Monitoring – typ medytacji, w której medytujący jest otwarty na postrzeganie wszelkich odczuć, uczuć lub myśl a jego uwaga jest niczym nieograniczona. Taką medytacją jest na przykład popularna Mindfulness lub z polskiego Uważność albo stosowany szeroko w biznesie brainstorm czyli burza mózgów.
(Uwielbiam, stosuję, wykorzystuję).
Jeżeli cierpisz na brak weny, zacznij medytować OM
Tym chytrym sposobem naukowcy potwierdzili, że najlepiej myślenie kreatywne (rozbieżne) wspomaga medytacja typu OM tj. open monitoring. Ten typ medytacji można uznać za rodzaj marzeń na jawie, gdzie medytujący pozwala świadomości na swobodną wędrówkę po uczuciach, odczuciach i myślach.
Osobiście lubię praktykować obie wspomniane metody podczas jednego “posiedzenia”. Z tym, że raczej zaczynam od FA, co pomaga mi odciąć się od zewnętrznych bodźców i wyciszyć, a następnie przechodzę do OM, by otworzyć się na nowe idee.
Zajęcia jogi, które prowadzę zaczynają się właśnie od takiej praktyki. Uczestnicy zaczynają praktykę na siedząco z zamkniętymi oczami. Staram się skupić ich uwagę na ich własnym ciele, prowadząc przez kolejne etapy obserwacji ciała (FA), by następnie mogli przejść do swobodnej obserwacji umysłu (OM). Taka kilkuminutowa sesja (zależy jak dużo mamy czasu), zawsze kończy się ponownym skupieniem uwagi na wybranych obiektach (FA). Dopiero wtedy zaczynam praktykę asan.
To zbędne myśli przeszkadzają Ci w byciu twórczym, a kreatywność wzmaga się dzięki stworzeniu dla niej wolnej przestrzeni w umyśle.
Zatrzymaj się więc, usiądź choćby na 5 minut i daj sobie czas, by uspokoić, oczyścić umysł ze zbędnych informacji, niepotrzebnych myśli i otworzyć się na lepszy kontakt z podświadomością i intuicją. Kiedy tylko się otworzysz, zaczną się dziać rzeczy magiczne!
Czasami najlepszym sposobem na poprawę wydajności jest nic nie robić w ogóle.
Post Scriptum
Wyniki badań wskazują, że oba rodzaje medytacji poprawiają nastrój w porównywalny sposób. Aczkolwiek w metodyce badania naukowcy poinformowali, że ochotnicy nie uzyskali żadnych benefitów… oprócz kubka do kawy z logo Uniwersytetu. Jak wiadomo darmoszka zawsze poprawia humor nawet bez medytacji, ale chyba łatwiej jest pomedytować przez te 5 minut, niż polować na gratisy…