Witajcie, cześć i czołem!
Kontynuuję odpowiedzi na serię pytań o jogę jako styl życia. Rzućcie okiem (wrzuciłam fajne zdjęcia mopsów):
Zaskoczą Cię te najczęściej zadawane joginkom pytania
Co ma piernik do wiatraka, czyli joga a religia
Na razie wyszła mi trylogia, ale jak macie jakieś ciekawe pomysły to walić śmiało. Co wiem, to powiem, a co nie wiem to się przyznam.
Dziś najbardziej oczywiste pytanie, na które odpowiedź nie jest wcale taka oczywista.
Czy jesteś wegetarianką?
A czy jak pracujesz w korpo to pijesz kawę? A tak konkretnie to…
Wegetarianizm – Jestem za
Kodeks jogina – za
Największym argumentem joginów opowiadających się za wegetarianizmem jest wymieniona przez Patandżalego w ramach swoistego kodeksu postępowania jogina – Ahimsa (jedna z pięciu Jam).
Ahimsa oznacza niekrzywdzenie, powstrzymywanie się od wyrządzania cierpienia słowem, myślą, uczynkiem.
Naturalnie wegetarianizm, wiąże się z nie krzywdzeniem zwierząt. Jednak czy jogin robi to bezinteresownie? Możesz się zdziwić, ale absolutnie nie! Jogin nie powstrzyma się od zjedzenia schaboszczaka dlatego, że tak bardzo kocha zwierzątka.
Koncepcja jest taka, że mięso jest nośnikiem złej energii, jako że jest obciążone cierpieniem zabitego stworzenia. Wcinając takiego kebaba wprowadzasz tę złą energię do swojego organizmu, co obniża Twoją wibrację. Tym samym odsuwasz się od celu jogi, czyli oświecenia.
Śmiejesz się, że to new age’owe kocopoły? To fizyka kwantowa, głupcze! Zastanów się, czy nie zdarzyło Ci się czuć “złych wibracji” czy “złych fluidów” od jakiegoś miejsca albo osoby. No! Coś w tym jest.
Inna część kodeksu – Saucza (jedna z pięciu Nijam), mówi o czystości zewnętrznej, higienie ciała i umysłu, a również działaniach na rzecz oczyszczenia. Wcinając taką zieleninę, a nie zesmażonego stejka, wprowadzasz do ciała jedynie pozytywną energię i zachowujesz jego czystość.
A na co mnie to?! – zapytasz. Postępowanie zgodnie z kodeksem Jam i Nijam, wywołuje określony stan umysłu osoby praktykującej Ahimsę i Sauczę i pozwala przejść do dalszych etapów praktyki.
Ajurweda – wiedza o zdrowym życiu
Ten starożytny holistyczny system medycyny indyjskiej, zajmuje się zdrowiem fizycznym, psychicznym i duchowym. Choć ajurwedyjskie teksty stricte medyczne powstały dużo później, to pierwsze wzmianki o zdrowej diecie można znaleźć już w Bhagawadgicie. Jest to prawdopodobnie najbardziej wpływowy tekst tradycji hinduskiej (napisany gdzieś pomiędzy III a II wiekiem p.n.e.) i dodaje swoje 3 grosze do tej dysputy.
- Żywność satwiczna, taka jak owoce, warzywa, zboża, mleko i masło, które „wspierają witalność, zdrowie, radość, siłę i długie życie”.
Pokarm satwiczny odżywia ciało, oczyszcza umysł, zapewnia spokój ducha i niezakłócony obieg energii między ciałem, a umysłem.
Zwróć uwagę, że są to (oprócz mleka) głównie pokarmy alkalizujące! Optymalne pH krwi wynosi około 7,35 do 7,45, czyli krew jest lekko zasadowa. Ryzyko wystąpienia chorób przewlekłych jest znacznie niższe.
- Gorzki, słony i kwaśny smak oraz mięso (ryby to też mięso) i alkohol, to radżasowa żywność, która „powoduje ból, choroby i dolegliwości”.
Produkty radżasowe odżywiają ciało kosztem umysłu stymulując emocje, czego objawem jest niespokojny umysł.
Wskazane smaki związane są przede wszystkim z przetworzonym jedzeniem, które razem z mięsem i alkoholem powodują zakwaszenie organizmu (kwasica metaboliczna). Wiąże się ono z wieloma nieprzyjemnymi objawami, które po dłuższym czasie mogą powodować poważne choroby.
- Na najniższym szczeblu stawia się jedzenie tamasowe, czyli „nieświeże, rozgotowane, skażone”.
To już jest kapota – przyczynia się do zmniejszenia energii (prany) w organiźmie, zakłóca możliwości rozumowania i wypełnia umysł negatywnymi emocjami.
Także tak, wegetarianizm yo! By zachować zdrowie, młodość i umysł czysty zostań królikiem, tak jak ja! No prawie…
Wegetarianizm – Jestem za a nawet przeciw
Kodeks jogina – przeciw?!
Wracając do Ahimsy – czy bierzesz pod uwagę szkody jakie wyrządzasz sobie, nie jedząc mięsa?
Zasadę Ahimsy, czyli niekrzywdzenia należy stosować również w stosunku do siebie. A wegetariańska dieta nie służy każdemu. Nie mówię, że każdy wegetarianin sobie szkodzi. Po prostu każdy z nas jest inny, a naszym zadaniem jest dostarczyć sobie wystarczającej ilości odpowiednich składników odżywczych.
I tak, uzyskiwanie odpowiednich składników odżywczych dla Twojego typu budowy ciała może wymagać spożywania pokarmów zwierzęcych.
Najważniejsza jest świadomość
Może być tak, że nie potrzebujesz jeść mięsa, by być zdrowym. Ja tego jeszcze na bank nie wiem, ale faktem jest, że miliony hindusów nie jedzą mięsa (jogini, wyznawcy Janizmu, część Buddystów) i niczego im nie brakuje.
Osobiście, z kilkumiesięcznymi przerwami i różnymi wariacjami jestem wegetarianką lub stosuję plant base diet od 10 lat. Nie zawsze wychodziło mi to na zdrowie. Dlatego przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji w sprawach diety warto zamienić się w detektywa:
1. Rób sobie badania regularnie i sprawdź czego naprawdę brakuje Twojemu ciału.
2. Zrób rachunek sumienia – czy Twoja wegetariańska dieta ogranicza się do rozgotowanych warzyw i chleba z supermarketu? Musisz być w stanie odróżnić, czy to co jesz wynika z zachcianek czy rzeczywistych potrzeb ciała.
3. Weź pod uwagę swoją budowę ciała, aktualną pracę, miejsce, w którym żyjesz, porę dnia, miesiąca, roku i wszelkie okoliczności.
4. Sprawdź jakie są najlepsze źródła składników odżywczych i ich zamienniki oraz jak je przygotowywać, by zachowały jak najwięcej dobroci.
Jeśli to małe dochodzenie wykaże, że mięso jest jedynym wyjściem to zastanów się, jak zminimalizować jego negatywny wpływ na organizm i umysł.
Jak z czystym sumieniem jeść mięso?
Istnieje wiele sposobów na włączenie mięsa do diety w sposób etyczny:
- Coś dla ciała – może właściwym dla Ciebie podejściem jest jeść mięso tylko w niektóre dni tygodnia lub roku.
- Coś dla umysłu – a może ważniejsze jest to skąd mięso trafia na Twój stół – czy zwierz, którego wcinasz żył sobie szczęśliwie, czy męczył się w zamknięciu.
- Coś dla ducha – być może powiesz modlitwę dziękczynną i podziękujesz zwierzęciu, które oddało swoje życie, by odżywić Twoje ciało.
- Coś dla joginów-anarchistów, czyli kolejna z Jam – Asteya, oznaczająca „nie kradnij” lub „nie bierz więcej niż Ci potrzeba”.
Ja osobiście stosuję się do tej ostatniej zasady. Na co dzień nie jem ani nie przyrządzam mięsa czy nawet nabiału. Jem jednak miód, co czyni mnie wegetarianką, a nie weganką. Raz na dwa miesiące zdarza mi się też zjeść serniczek (to z łakomstwa niestety) i nie wpadam w histerię, jeśli przez przypadek zjem kawałek niewegetariańskiego sushi (raz mi się zdarzyło, ale nie będę przecież pluć na boki w restauracji).
Słucham swojego ciała i zauważyłam, że kiedy moja dieta zawiera dużo warzyw i owoców, pilnuję suplementów, jestem wyspana i wyhasana, to nie mam chętki na nic, czego jogin musiałby się wstydzić.
Czego życzę i Wam!