Uszanowanko!
Może chcesz się wybrać na swoją pierwszą albo drugą lekcję jogi i zastanawiasz się czym joga różni się od takiego pilatesu, czy musisz być rozciągnięta i używać “Namaste” na powitanie… Albo czy praktykując jogę skazujesz swą katolicką duszę na potępienie.
A może właśnie spotkałeś uroczą joginkę i zastanawiasz się, czy możesz zabrać ją na burgery, zakrapianą imprezę albo czy po upojnej nocy obudzi Cię tybetańskie buczenie lub mantrowane w oparach indyjskich kadzideł.
Dziś nie odpowiem na żadne z tych pytań.
Za to odpowiem na inne, które często się powtarzają i mogą też krążyć po Twojej głowie.
Miało być zestawienie pytań i odpowiedzi, ale tak żem się rozpisała, że postanowiłam podzielić na mniejsze wpisy. Także spodziewaj się serii! Bankowo zdziwisz się, jakie uznałam za najczęstsze, najdziwniejsze i najbardziej oczywiste.
Tymczasem, konkurs na najczęściej zadawane pytanie wygrywa:
Czy robisz szpagat?
Szczególnie panowie zadają to pytanie… co siedzi w ich głowach, nie będę tutaj dochodzić. Jako żem kobietą jest, to to pytanie często się pojawia. Gdybym była facetem, ludzie by pewnie pytali czy staję na jednej ręce.
Ludzie kochani, w jodze nie o to się rozchodzi, żeby nogę za głowę zakładać. Ja rozumiem, że płeć męska może być bardziej zainteresowana gibkością ciała joginki, niż jej duchowymi rozterkami. Ale niechże przemyśli zanim otwór gębowy otworzy, bo szczerze mówiąc nie wiem już jak odpowiadać.
W takich chwilach zastanawiam się, czy od razu demonstrować postęp swoich Upavishta konansany tudzież innej Hanumasany… Czy też raczej zrobić wykład o tym, jak to najszersze szpagaty i dociąganie uszu do kostek nie mają znaczenia dla dobrej praktyki jogi.
Wykład wyglądałby tak:
Sanskryckie Jog tłumaczy się jako Unia lub Zjednoczenie, a joga to praktyka zapewniająca właśnie unię ciała i umysłu. Unia ma prowadzić do stanu oświecenia i jedności z absolutem. Stan taki zwany Moksha jest wyzwoleniem od ziemskiego cierpienia, czyli osiągnięciem wiecznego świętego spokoju.
Tego niestety szpagatem się nie załatwi. Staniem na głowie, uszach czy jednej ręce też nie. Za to można zostać oświeconym przez samo siedzenie i wpatrywanie się w gwiazdy. O! Fajowo, nie?
No to po co robić te wszystkie wygibasy?
Joga to metoda. Głównie pracy z umysłem, jako że to on blokuje nas przed błogim stanem absolutnej świadomości (w sumie to takie wyjście z Matrixa, przy czym wtedy już nic nie trzeba robić i o nic walczyć). Generalnie można stwierdzić, że współcześnie joga to metoda rozwoju osobistego.
Czy jeśli myślisz o rozwoju osobistym, to stawiasz rozwój fizyczny na pierwszym miejscu? Czy byłby to Twój główny cel? A może jedynie jeden z aspektów stawania się najlepszą wersją siebie?
Praktyka fizyczna, czyli pozycje jogi, szpagaty i lotosy i mostki czyli, są jedynie częścią metody. I to nie najważniejszą!
Oprócz tego, mamy jeszcze:
– techniki oddechowe (pranajama),
– bandhy czyli techniki blokowania energii w różnych częściach ciała,
– mudry czyli gesty kierujące energię w wybrane części ciała,
– czy też techniki oczyszczające (kryia) zapewniające ciału i umysłowi czystość…
Wszystko to, ma pomóc joginowi efektywnie zarządzać energią życiową, by był w stanie dożyć oświecenia. Jak się nie wyrobi w jednym życiu, to wraca z powrotem. I tak w kółko… Dlatego stosuje się wiele technik.
Pozostałe pytania i odpowiedzi wkrótce.
Co ma piernik do wiatraka, czyli joga a religia
Wegetarianizm a sprawa polska – schabowy pod obstrzałem
Niech moc będzie z Wami!