W Tajlandii jest tak turystycznie, mówią otrzaskani podróżnicy. Zależy czego szukasz, odpowiem. Tajlandia jest przede wszystkim pięknym krajem i zawsze chętnie do niej wracam.
Są jednak miejsca szczególnie bliskie mojemu sercu, nie tylko ze względu na magiczne piękno otoczenia, ale przede wszystkim ze względu na atmosferę i ludzi, którzy je tworzą. Nie tylko dla mnie, bo wiele osób spotykam tu po raz n-ty.
Alicja w Krainie Czarów
Kiedy przyjechałam tu po raz pierwszy, byłam totalnie zmęczona po trzech miesiącach spędzonych w Indiach i to miejsce wydało mi się rajem na ziemi. Trzy miesiące, w tym tydzień spędzony w chaosie Deli, długi lot i całonocna podróż autobusem z Bangkoku z pewnością nie było bez znaczenia. Spędziłam już wcześniej pięć miesięcy w Tajlandii i znałam urok jej gór i plaż, ale teraz dopiero trafiłam w miejsce absolutnie magiczne.
Eco-Logic Resort for Charity (resort charytatywny) znajduje się w wiosce Paksong, w pobliżu miasta Ranong. Jeśli nigdy o tym mieście nie słyszałaś, to wcale się nie dziwię. Jedno i drugie leży na uboczu głównych tras turystycznych, a sam resort i na granicy cywilizacji.
Ja w każdym razie wpadłam jak śliwka od pierwszego wejrzenia.
Czy jakoś tak… i teraz wyłożę Ci tu powody, dla których nie chcesz ominąć tego miejsca wybierając się do Tajlandii. Jeśli jedynym sensownym argumentem dla Ciebie jest jedzenie, przejdź od razu do punktu 6.
Zaczynamy:
1. Pierwsze primo – lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja
Lokalizacja jest po prostu idealna. Resort otoczony jest dżunglą, wodospadami, rzekami i strumieniami. Dosłownie jesteś w środku natury, z dala od zgiełku miasta i turystycznych plaż, restauracji, naganiaczy.
To miejsce nie zostało odkryte jeszcze przez wielką turystykę i pewnie nigdy nie będzie, bo jeśli ktoś jedzie do Tajlandii, to koniecznie na wyspy, a jak już gdzie indziej, to z reguły na imprezy. Jeśli jednak jesteś nastawiona na świadome podróżowanie, wspieranie lokalnej społeczności, albo podróżujesz z dziećmi to takie miejsca, jak to oferują zupełnie inne doświadczenia.
Pierwszym zatykającym dech w piersiach momentem, jest zawsze wejście do restauracji na zboczu pagórka, w której znajduje się też recepcja i biuro resortu, więc naturalnie jest to pierwsze miejsce, które odwiedzasz. Chyba zrobili to specjalnie, żeby goście nie mogli się pozbierać od pierwszych chwil. Nie ja jedna zaliczyłam kilka powrotów i w ciągu kilku miesięcy spędzonych tutaj w charakterze wolontariusza, miałam okazję widzieć wielu gości, którzy reagowali na to miejsce w ten sam sposób… jeśli się wybierzesz, to dowiesz się w jaki.
2. Drugie primo – natura, bogactwo dzikiej przyrody i motyle wielkości dłoni.
Okolice Paksong są uważane za jeden z najbardziej dziewiczych i zielonych obszarów Tajlandii. Dżungla, parki narodowe, naturalne gorące źródła. Przez teren resortu przepływa rzeka, w której można pływać i dżungla, dżungla jak okiem sięgnąć. Bogactwo natury, jest nie do opisania. Mimo, spędzenia w tym miejscu kilku miesięcy, ciągle odkrywałam coś nowego… Widziałaś kiedyś takiego zwierza?
A’propos ciemności. Oddalenie od wielkich miast, a nawet miasteczek sprawia, że brak tu zanieczyszczenia światłem i bezchmurne noce są po prostu niesamowicie piękne. I ciemne – weź latarkę.
Nie będziesz jej potrzebować jeśli patrzysz w gwiazdy, bo niebo jest nimi dosłownie usiane, ale nawet w czasie bezchmurnej pełni księżyca, tropikalna roślinność wytwarza ciemność gęstą jak smoła.
3. Tajlandia prawdziwie lokalna
Obok resortu znajduje się wioska z może dziesięcioma domami i małą chińską świątynią, z której czasami można usłyszeć bębny wołające na przedziwne ceremonie. Jedną z nich udało mi się nagrać, choć jej znaczenia, nikt z mówiących po angielsku nie był mi w stanie wyjaśnić.
Raz w tygodniu, bodajże we wtorek przy głównej drodze otwiera się lokalny targ. Na prawdę lokalny, bo jedynymi turystami możesz być Ty i kilka innych osób z tego niewielkiego resortu. Na takim targu można kupić lokalne specjały, mnóstwo badziewia, ale też tradycyjne ubrania. Tam zakupiłam moje ulubione lungi – tajską tradycyjną spódnicę.
Społeczność lokalna nie została jeszcze zepsuta przez turystykę, bo ma ona miejsce w małej skali. Do tego większość odwiedzających to miejsce to wolontariusze i goście, którzy świadomie wspierają lokalną społeczność. To turyści innego rodzaju.
4. Wspieranie lokalnej społeczności, w tym niepełnosprawnych dzieci
Eco-Logic zostało stworzone przez wspaniałych ludzi dla innych ludzi. Od początku istnienia, dochód z działalności resortu przeznaczany jest na projekty Tajskiej Fundacji Rozwoju Dzieci, o której jeszcze napiszę, bo jest o czym.
Co prawda zarówno Fundacja, jak i resort założone zostały przez imigrantów z Holandii, ale nie są to żadni biali kolonizatorzy, tylko dwie kobiety, które od 15 lat każdym swoim działaniem wspierają lokalną społeczność, a w szczególności dzieci.
Kadra menadżerska i pracownicy wywodzą się z lokalnej społeczności. Większość pracowników jest w resorcie od samego początku i dokształca się przy wydatnym wsparciu Fundacji, by móc jak najlepiej służyć swojej społeczności.
Sama Fundacja zapewnia edukację i opiekę medyczną około 80 dzieci w rejonie Paksong i posiada szkołę dla dzieci niepełnosprawnych, która znajduje się zaraz obok resortu Eco-Logic. Dla starszych dzieci Fundacja oferuje też szkolenia zawodowe związane z pracą w resorcie lub na farmie, a w ramach Creative Learning Center, a w każdą sobotę wszystkie lokalne dzieci mogą korzystać z programów muzycznych, artystycznych, jogi, języka angielskiego, sport i gry. W dużej części prowadzonych przez wolontariuszy.
Goście również często odwiedzają szkołę, by poprowadzić lekcję angielskiego lub po prostu opowiedzieć o sobie i swoim kraju.
Świetne miejsce na wypad z dziećmi – resort posiada też plac zabaw, pokój zabaw i bibliotekę dla dzieci. Poza tym, dużo miejsca do hasania. Organizowane są też specjalne zajęcia – artystyczne czy joga dla dzieci, a w soboty dzieciaki mogą dołączyć do lokalnych dzieci w szkole.
Resort i Fundacja wspiera też lokalnego artystę, który przy wydatnej pomocy wolontariuszy na jej terenie wybudował przepiękne domki z gliny. Glinianą wioska o wdzięcznej nazwie Din Dang można odwiedzać po drodze do resortowej restauracji. Na filmiku poniżej możesz podziwiać piękne motyle, a w tle jeden z budynków z gliny w trakcie budowy.
https://www.instagram.com/p/BWrcRtjnUHP/?taken-by=renata.jeeyoga
Także swoim pobytem bezpośrednio wspierasz dobrą sprawę.
Poza tym, ludzie którzy tworzą to miejsce to okoliczni mieszkańcy, nierzadko całe rodziny, wolontariusze z wielu krajów, przyjaciele Fundacji, którzy tak jak pisałam wcześniej, ciągle tu wracają. To wszystko sprawia, że jest to jedna, wielka rodzina.
5. Oryginalne zakwaterowanie
Cała infrastruktura Eco-Logic powstała przy udziale wolontariuszy, darczyńców i lokalnej społeczności. Resort składa się z czterech bungalowów, czterech pokoi i dormitorium, co sprawia że jest bardzo kameralnie. Wszystkie budynki położone są nad brzegiem rzeki, z widokiem na las deszczowy. Na zewnątrz budynków znajdują się hamaki i stoły i dużo, dużo natury.
Moim absolutnym faworytem są pokoje z łazienką otwartą na ogród i nawet ogromne i wygodniejsze bungalowy nie są w stanie tego przebić. Każdy pokój i bungalow jest inny – z innym artystycznym akcentem i oryginalnym wystrojem, a wszystkie meble zostały wykonane przez złotą rączką / ogrodnika pracującego i mieszkającego w wiosce.
6. Jedzenie… Większość recenzji tego miejsca na TripAdvisor wspomina o jedzeniu i jest ku temu powód. Jest boskie!
Widok jaki rozpościera się z restauracji Eco-Logic to jedno, co odbiera mowę, a jedzenie to drugie. Magikami są dwie lokalne gospodynie Pi Kłan i Pi Puj. Każda ma swój styl, ale na tym etapie nie jestem w stanie rozstrzygnąć, której jedzenie lubię bardziej. Absolutnym hitem jest kurs gotowania z tymi paniami. Wcale nie trzeba mówić po angielsku! One też biegle nie mówią.
Restauracja serwuje dania wegetariańskie i wegańskie, ze składników z Uwaga, uwaga! – z własnego, ekologicznego ogrodu. To czego nie są w stanie sami wyhodować, kupują lub dostają od lokalnych rolników, często w podzięce za opiekę nad dziećmi. Czy wspomniałam, że szkoła i transport do niej są bezpłatne dla rodziców?
Wszystko jest robione na miejscu, także wegańskie jogurty, sery, desery. Jedzenie jest świeże, bez dodatków, czy konserwantów. Porcje są zawsze ponad normę i każdorazowo zabieram stąd kilka dodatkowych kilogramów.
Ponieważ wszystko znajduje się na wyciągnięcie ręki, można też zwiedzać ekologiczną farmę i zobaczyć, jak funkcjonuje restauracja.
Wszystko tu ma znaczenie – kury dostarczają nie tylko jajka ale i gaz, na którym gotowane są posiłki w restauracji. Ponieważ restauracja jest praktycznie wegetariańska, ryby sprzedawane są lokalnej społeczności a masa organiczna z ich basenów służy za nawóz dla roślin w ogrodzie. Jest jeszcze masa innych rozwiązań, ale przestałam już za nimi nadążać.
7. Atrakcje w Eco-Logic i okolicy
Joga oczywiście! Lokalizacja stwarza idealne warunki do relaksu, duchowego rozwoju i całkowitego zanurzenia się w naturze. Wyobraź sobie praktykę jogi przy akompaniamencie odgłosów przyrody i imponujących widokach.
Możesz to nawet zobaczyć poniżej – jak dobrze się przyjrzysz to wypatrzysz też Renię.
Resort organizuje też wycieczki do gorących źródeł w Ranong. Bardzo lokalna rozrywka, nigdy nie widziałam tam innych turystów, oprócz naszych, kilku-osobowych wycieczek. Ponieważ zwyczaje są lokalne, nie wypada pojawić się tam w bikini – kąpiemy się w szortach i koszulkach zakrywających ramiona!
Z reguły w pakiecie z taką wycieczką jest wizyta w świątyni w Ranong oraz joga na wzgórzu świątynnym… po pokonaniu 312 stopni. Wysiłek warty widoku i niesamowitej energii tego miejsca. No i ja zazwyczaj robię wtedy zajęcia Yin Jogi, co idealnie dopełnia program.
Inną atrakcją jest spływ rzeką na bambusowej tratwie. Można też popływać w rzece albo się po prostu zrelaksować w hamaku i wsłuchać w dźwięki dżungli.
Dla bardziej aktywnych proponuję wycieczkę nad Kamienistą Rzekę (1h marszu) i wodospad Haew Lome (2h marszu), gdzie można urządzić piknik z przygotowanych przez Pi Kłan lub Pi Puj porcji obiadowych zawiniętych w liście palmowe! Takiego pikniku to w życiu nie miałaś.
A na koniec tajski masaż! Uff… mogę pisać i pisać, ale trzeba samemu to zobaczyć!